Michał Błasiński
michal.blasinski@parkiet.com
Ostatni piątek zapisze się w pamięci wielu inwestorów na bardzo długie lata. W czasie gdy większość z nich smacznie spała, na rynku walutowym działy się istne cuda. W nocy (czasu polskiego), w ciągu niespełna dwóch minut notowania pary GBP/USD najpierw tąpnęły o ponad 6 proc., a następnie wróciły powyżej kursu wyjściowego. Zjawisko określane z angielskiego jako „flash crash" doprowadziło do przebicia przez GBP/USD poziomu 1,20 i w rezultacie osiągnięcia 31-letniego minimum. Wśród ekspertów dominują poglądy, że tak ostry zjazd wywołało albo przypadkowo zatwierdzone zbyt duże zlecenie (tzw. fat finger), albo też automatyczny algorytm komputerowy.
Kurz opadł
Po weekendzie emocje na rynku ucichły, w poniedziałek notowania GBP/USD wahały się w okolicach 1,24. Co dalej? Michael Hewson, główny analityk CMC Markets, przekonuje, że wszyscy inwestorzy, którzy próbowali „złapać spadający nóż", powinni stracić nadzieję na jakiekolwiek krótkoterminowe zyski na długich...